tag:blogger.com,1999:blog-41762454953090580972023-11-15T11:09:34.019-08:00nie chcesz pracować w centrum handlowym.Na moim blogu chcę pozostać możliwie jak najbardziej anonimowa, więc wielu rzeczy będziecie musieli się domyślić. Witam po drugiej stronie lustra.Unknownnoreply@blogger.comBlogger5125tag:blogger.com,1999:blog-4176245495309058097.post-66398638167246154482013-09-12T15:37:00.002-07:002013-09-12T15:37:57.215-07:005. Visual Merchandising.Kto to wymyślił?<br />
<br />
Po raz kolejny w tej pracy: jebać kreatywność. Wszystkie Twoje obowiązki krzyczą to do Ciebie. Tytułowy Visual Merchandising to po polsku wykładanie towaru. Ale przecież nasz towar to ubrania, i nie wystarczy go wyłożyć. Trzeba go WYEKSPONOWAĆ.<br />
Dlatego dostajemy specjalne instrukcje, w których od początku do końca wyjaśnione jest, jak ma wyglądać dany wieszak. Jest to pojebane, bo zdjęcie jest małe, wydrukowane na zwykłym papierze, w kiepskiej rozdzielczości, a Ty musisz poznać na nim konkretny model koszulki, sweterka, torebki i przygotować te ubrania. I wszystko musi się zgadzać. W tej pracy zgadza się wszystko poza hajsem.<br />
<br />
Zarabiamy 6 zł na godzinę. W tej cenie korpo wykupuje sobie ludzi od wykładania towaru, sprzedawania, sprzątania. Masz być skupiona i uśmiechnięta przez cały dzień, a to absolutnie nie jest śmieszne. To smutne.<br />
<br />
Jedynym plusem aktualnie jest fakt, że miejsce pracy jest wciąż terenem budowy, więc żeby zapalić papierosa wystarczy wyjść na korytarz. Nie wiem co zmieni się za 5 dni, kiedy oficjalnie otworzą galerię, to przecież chore, że można to robić, ale można. Wszyscy tak robią. Ja też.<br />
<br />
<br />
Pisałam już o hitach. Dziś napiszę o meblach.<br />
<br />
Wchodzicie do sklepu z ciuchami, na środku stoi wieszak - prosty jak budowa cepa: dwie rurki w pionie i jedna poziomo. To właśnie mebel.<br />
Nie wystarczy wywiesić na niego ciuszków. Każdy taki wieszak trzeba skonsultować z dekoratorką, która dobierze odpowiedni odcień błękitu i pudrowego różu. A ty zasuwaj szukać na magazynie tych koszulek, sweterków, koszul...<br />
<br />
Oczywiście, zgodnie z polityką marki, wywieszamy na mebel najpierw 10 sztuk, a później wszystko. Kto to do cholery wymyślił? Jak go spotkam, to go zapytam czy dobrze się czuł.Unknownnoreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-4176245495309058097.post-42923768848130245342013-09-11T12:20:00.000-07:002013-09-11T12:20:24.022-07:004. Stół.Dziś robiłyśmy dotowarowanie.<br />
Na stołach leżą sweterki, koszulki, spodnie. Jest ich kilka. Moim zadaniem jest przyniesienie całej reszty ciuchów z magazynu i dołożenie ich na stoły. Nie muszę chyba mówić, że w kolejności od największego do najmniejszego rozmiaru.<br />
Oznacza to, że nawet, jeśli jakaś sztapla jest perfekcyjnie złożona, ja muszę ją rozwalić i złożyć na nowo, bo DOKŁADAM TOWAR. Więc biegam na magazyn, wspinam się po drabinie, szukam konkretnego modelu koszulki spośród setek różnych kolorów i wzorów i układam na stole. Oczywiście z deską.<br />
<br />
A można było tak od razu. Ktoś, kto "dekorował" ten stół, mógł zacząć i skończyć robotę w tym samym miejscu.<br />
<br />
Ale i tak nic nie pokona jeansów. Nawet ja.<br />
Jeansy mają swój indeks - każdy model inny. Jeśli jakiś model ma kilka kolorów, to różni je jedna literka w indeksie. Niektóre modele na oko wyglądają identycznie. Nawet przy bliższym poznaniu nie wykazują indywidualnych cech. Ale mają inny indeks! Więc skaczę po drabinie, poszukując odpowiedniego numeru jeansów i układam je w specjalny sposób.<br />
<br />
HIT. Hit to taki produkt, który musi być idealnie, specjalnie wyeksponowany. Niektóre z moich idealnie ułożonych jeansów to takie hity. Więc poprawiam: z dołu, na górę, i z góry do dołu, a jak Ci brakuje, to wyjmij ze ściany i włóż te ze stołu... Tak tak, my gadamy slangiem. Wyciąganie ze ściany to ściąganie z wieszaków, które są przy ścianie. Niby proste, ale głupio brzmi. Tak wam mówię, żebyście wiedzieli.<br />
<br />
Co do umowy - nie wiemy nic. Ale to podobno norma w tym korpo.Unknownnoreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-4176245495309058097.post-20589600871621699002013-09-10T14:17:00.002-07:002013-09-10T14:17:32.236-07:003. Co w pudełku?W pudełkach ubrania.<div>
Wypakowujemy ciuchy z kartonów, uprzednio licząc, czy wszystko się zgadza. Na wieszaki wywieszamy zwykle po 10 sztuk, ale można mniej, minimum 6. Resztę wrzucamy na nadwyżki. Później segregujemy i wrzucamy na magazyn.</div>
<div>
Poukładane modelami, kolorami, rozmiarami.</div>
<div>
<br /></div>
<div>
Ale to, jak powiesimy te szmaty i czy cokolwiek będzie się zgadzało na magazynie jest totalnie NIEWAŻNE. Dlaczego?</div>
<div>
<br /></div>
<div>
Ponieważ oczekujemy na przyjazd dekoratorek. Te panie będą nam mówić co i jak mamy wykładać na półki. Zero inwencji twórczej, jebać moją kreatywność, którą wpisałam sobie w CV.</div>
<div>
<br /></div>
<div>
"Widzisz to zdjęcie, dziecko? To ma być poukładane w ten sposób - tu po dwie sztuki, tam po 3. Użyj deski - na otwarcie można zaszaleć". Kiedyś myślałam, że ludzie w sklepach składają ciuszki od linijki. Dziś wiem, że to zasługa deski. D służy do składania ciuchów w idealny kancik więc składam, przekładam, sprzątam. Mam czas.</div>
<div>
<br /></div>
<div>
W międzyczasie jedziemy wyrzucić śmieci. Teraz te setki kartonów trzeba zwieźć 3 poziomy w dół. Dziś winda działa, ale wciąż jest tylko jedna. A my mamy jeden wózek. Pytamy robotników, czy pożyczą nam kontener. Są mili, pożyczają - myślimy, że kontener wykona zadanie za nas i jeden kurs wystarczy. Nic bardziej mylnego. Jeździmy z nim 3 razy. Wózkiem byłoby 30. Czekamy na windę. Palimy faje. Jesteśmy brudne, gadamy z innymi robotnikami. Zajęło nam to 2 godziny. Tyle wynosiłyśmy śmieci.</div>
<div>
<br /></div>
<div>
Pod koniec dnia sprawdzam ścianę, ale mam totalni wyjebane. Wzory i kolory tańczą mi przed oczami piruety. Jeansy są takie same, różni je tylko kod. Wyjebane - wieszam pierwsze lepsze. Krótkie spodenki? Dołóż. Kto kupi szorty we wrześniu?! </div>
<div>
<br /></div>
<div>
Otwieramy za tydzień. </div>
<div>
<br /></div>
<div>
A, pamiętacie ten tir pudełek? Dziś przyszła dostawa. </div>
<div>
I ciągle mamy mało ciuchów. Kto to kupi?!</div>
Unknownnoreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-4176245495309058097.post-59495036912027041102013-09-10T13:56:00.000-07:002013-09-10T13:56:57.610-07:002. Zaczynamy!Otwieramy dużą galerię handlową. Pierwszego dnia pracy wypakowujemy dostawę z tira. Pół tira to wieszaki. Drugie pół tira i kolejny CAŁY to towar. Mamy jeden mały wózek, ale to nic, i tak nie działa winda towarowa. Śmigamy z rzeczami po schodach. Mamy na sklepie ścianę pudeł. Kartonów przybywa. Powoli. Winda zaczyna działać. W największym centrum handlowym w regionie, które de facto jest jeszcze w budowie, działa tylko jedna winda towarowa. Tfu - ogólnie jedna winda. Na pytanie czemu tylko jedna - BO TAK. Klasyk. Ale nikomu się nie spieszy.<div>
<br /></div>
<div>
Więc trochę pudeł taszczymy po schodach, te bardzo ciężkie pakujemy do windy, później wozimy wózkiem.<br /><div>
<br /></div>
<div>
Z moich obliczeń stanęło na tonie ciuchów. 1000 kilo. Tyle waży "mój" samochodzik. Tysiąc kilogramów szmat. Ale pierwszego dnia jeszcze o tym nie wiem. Spadam do domu po 10 godzinach pracy. Ręce bolą jeszcze przez 5 dni.</div>
</div>
Unknownnoreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-4176245495309058097.post-66775820064031182452013-09-10T13:36:00.004-07:002013-09-10T14:28:57.127-07:001. cześć!Na moim blogu chcę pozostać możliwie jak najbardziej anonimowa, więc wielu rzeczy będziecie musieli się domyślić. Nie będzie to trudne, ale google się na to nie złapią. ;)<br />
<br />
<br />
<br />
Cześć. Mieszkam w dużym mieście i pracuję dla wielkiej korporacji. Brzmi bosko, co? Szkoda, że ta korporacja to największa polska firma odzieżowa, a ja jestem zwykłym sprzedawcą.<br />
Poza tym, że pracuję - jestem studentką, jedną z wielu i pod pewnym względem taką, jak większość. To jeden z powodów, który pchnął mnie do pracy - robię się coraz starsza, a ciągle jestem na utrzymaniu rodziców, mimo, że z nimi nie mieszkam... Czas się usamodzielnić, chociaż w pewnym stopniu.<br />
<br />
Tak pomyślałam. Dokładnie tak było. Po czym wysłałam milion CV.<br />
<br />
<br />
<br />
Między innymi TAM. To będzie pseudonim sklepu, z którego odezwała się do mnie pani, zapraszając mnie na rozmowę kwalifikacyjną. Jedyną. Innego telefonu nie odebrałam. Byłam szczęśliwa - marzyłam o pracy w sklepie odzieżowym. Ubrania, zniżki, uśmiechnięte klientki.... tak, tak. Zejdźmy na ziemię.<br />
<br />
To była najdziwniejsza rozmowa kwalifikacyjna ever. Zero stresu, ale też zero motywacji. "Czym się interesujesz?", "Nie obawiasz się pracy?", "Co robisz na codzień?" i inne tego typu pierdoły. Od razu było wiadomo, że nie rozmawiam z żadnym rekruterem. Spoko, studiuję-kombinuję, niczego się nie boję, kocham modę, lubię wyzwania, sprawdzam się w pracy w grupie... Znacie te frazesy? Dokładnie. Ludzie na rozmowach kwalifikacyjnych, mówią tylko to, co chce usłyszeć druga strona. Albo to, co myślą, że chce usłyszeć.<br />
<br />
I co? Oczekiwałam jakiegoś... "oddzwonimy", "odezwiemy się", "NA PEWNO DAMY ZNAĆ" i ciszy, a tu... zaskoczenie. Zostałam przyjęta na okres próbny. Po dziesięciominutowej rozmowie pani stwierdziła, że ktoś taki, jak ja, pomoże zasilić TAM szeregi. Zaczynamy dwa tygodnie później. Fajnie.<br />
<br />
To znaczy tylko myślałam, że fajnie.Unknownnoreply@blogger.com0